piątek, 1 kwietnia 2011

Z baśni Starego człowieka

Baśń o księżniczce Annie, która co prawda nie spadła z konia ale i tak miała wiele wzlotów i upadków.

Była raz dziewczynka, która bardzo chciała być księżniczką. Robiła więc różne rzeczy, które w jej oczach powinna robić prawdziwa księżniczka, ale niezbyt to jej wychodziło. Nikt nie chciał jej uważać za księżniczkę dla niej samej. Po prostu jej tatuś był królem a mamusia królową, a więc ona, bez względu na to co by nie zrobiła i tak była księżniczką.
Dziewczynka miała na imię Ania, właściwie to miała na imię Anna, ale wszyscy nazywali ją Anią i tak było bardzo dobrze. Dziewczynka czasami zaprzeczała, że ma na imię Anna; działo się to zazwyczaj wtedy, gdy była czymś zdenerwowana, mówiła wtedy; nie jestem żadna córka, nie jestem panna, nie jestem żadna Anna. A gdy ją pytano, kto ty jesteś? Odpowiadała: Sama Ania jestem. Denerwować zdarzało się Ani dość często i to z różnych powodów. Ale najczęściej denerwowała się, gdy myślała , że nikt jej nie kocha, a szczególnie, że nie jest kochana przez tatę króla i mamę królową. Dlaczego księżniczka Anna myślała, że nikt jej nie kocha tego nikt nie wiedział, nawet sama Ania tego nie wiedziała, a jeśli nawet wiedziała to była to jej głęboko skrywana tajemnica.
Jaka więc była ta księżniczka Anna? Naprawdę tego nie wie nikt. Delikatna i bardzo wrażliwa? Pewnie tak było ale jeśli nawet tak było, to Ania bardzo dokładnie to skrywała. Na pewno była księżniczka Anna bardzo ambitna i zawsze chciała być chwalona za wszystko cokolwiek robiła. Nie znosiła żadnej krytyki swojego postępowania. Póki była bardzo małą księżniczką, mogło to być nawet śmieszne. Gorzej, gdy mała księżniczka Ania stała się może nie całkiem dorosłą, ale dosyć wyrośniętą nastolatką, dużą księżniczką Anną. Coraz rozpaczliwiej księżniczka Anna usiłowała przekonać siebie i cały świat, że jest najważniejszą osobą na świecie. Zaczęło się od tego, że ogłosiła całemu światu, iż jest dorosła i niezależna. Wy-powiedziała posłuszeństwo swoim rodzicom, tacie królowi i mamie królowej. Zapomniała jednak przy tym, że nawet nieposłuszna, niezależna i dorosła pozostaje zawsze córeczką swoich rodziców, nawet gdy oni są królem i królową. I że zawsze jest i będzie przez nich kochana.
Księżniczka Anna wiedziała jednak wszystko lepiej. Choć rodzice prosili ją często: pomóż nam księżniczko, pozmywaj naczynia, sprzątnij łazienkę, czy zrób coś innego. Ale księżniczka tylko nosek zadziera, w lusterku się przegląda i mówi: sama sobie posprzątaj, pozmywaj, ja jestem księżniczką. No i rodzice, król i królowa sami musieli wszystko w swo-im pałacu zrobić. Chociaż oboje są prawdziwym królem i prawdziwą królową, to jednak czasy się zmieniły i nikt nie ma całej armii służących i wszystko w pałacu trzeba robić samemu. Ich dzieci, chociaż są książętami i księżniczkami powinny im w tym pomagać. Nie powiem, od czasu do czasu księżniczka Anna miewała przypływ dobrych uczuć dla rodziców, ale jakże długo każe im na to czekać?
Może księżniczka była doskonałą uczennicą? Może była bardzo pilna w szkole? Niestety, wszystkie ochmistrzynie i nadochmistrzynie nie były zadowolone z postępów księżniczki Anny w nauce. Skarżyły się często tacie królowi i mamie królowej, że księżniczka jest często po prostu niegrzeczna. A księżniczka niezmiennie odpowiadała, że te wszystkie ochmistrzynie są po prostu głupie i na niczym się nie znają a jej, księżniczki Anny zwyczajnie nie lubią.
Tata król i mama królowa byli tym wszystkim bardzo zmartwieni, ale czy mogli coś w tej sytuacji poradzić?


O jedzeniu, pieczeniu chleba i innych sprawach kuchennych, czyli jak przestaje się być księżniczką.

Księżniczka Anna, jak to bywa często z księżniczkami, nie mogła jeść tego samego co byle kto. Miała przepisaną specjalną dietę, której powinna przestrzegać pod rygorem przestania bycia księżniczką. Oczywiście rodzice, tata król i mama królowa pilnowali ściśle tej diety, bo gdyby księżniczka Anna jej nie przestrzegała i tym samym przestałaby być księżniczką to mogłoby się zdarzyć, że oni przestaliby być królem i królową. Nie powiem żeby bardzo, ale troszkę im jednak na tym zależało.
Księżniczka musiała jeść nie tylko specjalne wędliny i specjalnie dla niej pieczony chleb ale również pić specjalne mleko, jeść specjalnie dla niej kręcony majonez. Tak, same specjalne frykasy jadała księżniczka Anna. Jak księżniczka Anna była małą księżniczką Anią, to królowa mama sama taki specjalny chleb dla niej piekła, kręciła majonezy i dbała bardzo, by księżniczce niczego nie brakowało. Księżniczka rosła i coraz trudniej było z nastarczeniem tego wszystkiego co powinna jeść. Królowa mama myślała sobie czasem:
„Sił i czasu mi już nie starcza, by z tym wszystkim nastarczyć, będę dla księżniczki kupować w specjalnej piekarni gotowy chleb” –
Jak pomyślała, tak też zrobiła i przez pewien czas wszystko było dobrze, księżniczka Anna chleb kupowany jadła a nawet jej smakował. Lata jednak mijały i gusta księżniczki Anny też się zmieniały. Zaczęła marudzić:
„Niesmaczny ten chleb, który mi królowo matko dajesz, nie będę go jadła, chcę jeść taki chleb jak dawniej” – Mówiła. I póty kaprysiła i grymasiła, aż królowa mama znów zaczę-ła sama swoimi królewskimi rękami chleb przygotowywać i piec. Ale królowa miała coraz mniej sił i prosiła czasami:
„Księżniczko Aniu, upiecz sama chleb dla siebie, mnie tak to wyrabianie ciasta męczy, a ty jesteś już duża i potrafisz to doskonale zrobić” –
No i czasem księżniczka Anna chleb upiekła, czasem nie upiekła a gdy królowa mama znów ją o upieczenie chleba prosiła, to słyszała :
„Sama sobie upiecz, głupi ten chleb, nie będę go piekła, nie będę go jadła” –
A ponieważ to królowej mamie najbardziej zależało , by księżniczka Anna ten specjalny chleb jadła, i by jak najdłużej została księżniczką, to chociaż sił nie miała to jednak ten chleb piekła.
Ale czy czary przestały działać, czy też księżniczka Anna poza domem zwykły chleb jadła, to tak się jakoś porobiło, że z czasem przestała być księżniczką i została zupełnie zwyczajną Anią.
W każdym razie król tata i królowa mama od dawna są już tylko zwyczajnym tatą i mamą, których nikt bardzo serio nie traktuje i specjalnie nie słucha.

O posłuszeństwie.

Ania była bardzo posłusznym dzieckiem, choć na swój specyficzny sposób. Była posłuszna przede wszystkim sobie i swoim zachciankom. Była w tym doprawdy konsekwentna. O, Ania była naprawdę posłusznym dzieckiem. Wewnętrzny głos mówił jej:
„Ty jesteś naprawdę mądrą dziewczynką, doskonale wiesz co i kiedy należy zrobić, w co i jak należy się ubrać, co i kiedy należy zjeść. Ty możesz i powinnaś sama o wszystkim decydować. Ty wszystko sama wiesz najlepiej. Nikt nie powinien się wtrącać do twoich spraw.” –
Już jako malutkie dziecko Ania czymś bardzo przejęta, mówiła o sobie:
„Ja nie jestem Ania, ja jestem sama Ania” – co miało znaczyć, że ona sama o sobie stanowi.
Skoro Ania doskonale wszystko o wszystkim wiedziała i była bardzo sobie samej posłuszna, słuchała siebie we wszystkim. Bardzo ją irytowało i denerwowało jeśli ktoś , choćby to był jej tata, albo jej mama, chciał coś jej powiedzieć. Ania słuchała tylko samej siebie i jeśli chciała coś od innych usłyszeć, to potwierdzenie swojego dobrego mniemania o sobie.
Stroi się Ania długo w swoim pokoju, kąpie w łazience, przegląda się w lustrze, ani chyby ma jakieś spotkanie. Nie pozwoli sobie nic powiedzieć, ani że jest zimno na dworze, albo że właśnie jest upał i jej strój do pogody nie pasuje.
„Sama wiem najlepiej” – krzyczy.
A na koniec obraca się przed tatą/mamą i pyta bardzo zadowolonym z siebie tonem:
„No i jak wyglądam”
I biada tacie/mamie jeśli odważą się skrytykować córkę.
„Nic się nie znacie” – usłyszą i już jej nie ma.
Wyszła, trzaskając drzwiami.
Tylko po co pytała?

2 komentarze:

  1. Stary Człowiek wymyślał chyba te bajki nie bajki. W każdym razie, często gdy Go spotekałem w parku, to mi je opowiadał, niektóre zapamiętałem i tu umieszczam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Księżniczka Ania, czyli sama Ania, to bardzo rozkapryszona dziewczynka. Coś mi się wydaje, że winę ponoszą rodzice, którzy spełniali życzenie i zachcianki swojej księżniczki. Ale młodą gałązkę można nagiąć tak, jak się chce. Gdyby Ania dostała porządnego klapsa w cztery litery, raz, drugi i trzeci (nie jestem za biciem dzieci, ale klaps, to klaps, pupy nie ubędzie), gdyby może za przewinienia została ukarana np. zmywaniem naczyń po obiedzie, to nie byłaby taka samolubna. Za dobre się wynagradza, a za złe karze. Ani się to zlało w jedną całość i nie potrafiła już odróżnić, co dobre, a co złe. I tu przypomniał mi się fragmencik wiersza W. Broniewskiego:
    "Nie głaskało mnie życie po głowie,
    nie pijałem ptasiego mleka.
    No i dobrze, no i na zdrowie!
    Tak wyrasta się na człowieka!.."
    Ania głaskana, pielęgnowana przez Króla i Królową stała się rozkapryszoną, samolubną, złośliwą księżniczką - narcyzką. Ale jak znam życie, to nauczy ją i cierpienia, i łez, i złości, i radości - wszystkiego ją nauczy, tylko spokojnie, tylko powoli...
    Serdeczności Antoni i uciekam spać, bo Morfeusz mnie wzywa. ;)

    OdpowiedzUsuń